Jest akt oskarżenia w sprawie makabrycznego zabójstwa przy ul. 1 Maja w Lublinie. 47-letni Artur S. udusił swoją dziewczynę i przez miesiąc mieszkał z jej zwłokami, ukrytymi w wersalce. Wcześniej mężczyzna odsiadywał wyrok za zabójstwo. Tym razem chciał dobrowolnie poddać się karze dożywocia bez możliwości wcześniejszego zwolnienia.
Artur S. to recydywista, który po raz pierwszy trafił za kraty już w 1994 r. W grudniu ubiegłego roku wyszedł z więzienia, gdzie odsiadywał 15-letni wyrok za zabójstwo. Zamieszkał przy ul. 1 Maja w Lublinie, gdzie wynajął niewielkie mieszkanie. W styczniu, w pobliskim barze, poznał Angelikę K. Z akt sprawy wynika, że kobieta była uzależniona od narkotyków i alkoholu. Często miała napady agresji.
Po imprezie w barze kobieta przenocowała u Artura S. Rano oboje postanowili, że ze sobą zamieszkają. Kobieta opowiedziała swojemu nowemu partnerowi o kłopotach z narkotykami, agresji oraz 2-letniej córce, która dorasta w rodzinie zastępczej.
Śledczy ustalili, że już po tygodniu wspólnego mieszkania zaczęło dochodzić do awantur. Angelika rzucała przedmiotami i drapała swojego partnera po twarzy. Napady agresji pojawiały się początkowo co kilka dni, później nawet kilka razy dziennie.
Z akt sprawy wynika, że Artur S. za każdym razem uspokajał i przytulał dziewczynę, ale to nie pomagało. Pod koniec stycznia, po kolejnej awanturze oświadczył, że jeśli Angelika chce, to może zabrać swoje rzeczy. Mężczyzna wyszedł później na spacer, a kiedy wrócił jego partnerki już nie było. Wróciła w środku nocy, płacząc, przepraszając i dobijając się do drzwi. Para pogodziła się, ale rano doszło do kolejnej tragicznej w skutkach awantury. Angelika oświadczyła, że wychodzi kupić narkotyki. Kiedy Artur S. zastąpił jej drogę, próbowała wyjść przez okno.
Mężczyzna ściągnął ją z parapetu i próbował przytulić. Wtedy Angelika go podrapała i oboje upadli na tapczan. Kobieta cały czas go wyzywała. Mężczyzna chwycił ją za szyję i dusił aż straciła przytomność. Później zacisnął jej jeszcze na szyi kabel od żelazka. Kiedy zorientował się, że Angelika nie żyje, podłożył jej pod głowę poduszkę i przykrył kocem. Sam przeniósł się do kuchni, gdzie spał na podłodze. Żelazko oddał zbieraczowi złomu.
Kilka dni później Artur S. umówił się w mieszkaniu z pracownikiem firmy pożyczkowej. Potrzebował pieniędzy. Przed spotkaniem ukrył ciało dziewczyny w wersalce, a mebel posypał proszkiem do prania. Wywietrzył i odkurzył mieszkanie. Gość Andrzeja S. nie zauważył niczego podejrzanego.
47-latek nie dostał jednak pożyczki, więc wyniósł się z mieszkania i nocował na klatkach schodowych. Kilkukrotnie wracał jednak na 1 Maja. Zostawił nawet wiadomość dla właściciela, że „pracuje i będzie miał pieniądze w następnym tygodniu”.
Wiesław K. – właściciel lokalu – stracił jednak cierpliwość. Miesiąc po zabójstwie przyjechał, żeby wysprzątać mieszkanie dla kolejnego lokatora. Kiedy odkurzał wersalkę, otworzył ją na moment i wsunął rękę do środka. Wyczuł coś miękkiego. Po chwili zauważył nogę kobiety z pomalowanymi na czerwono paznokciami u stóp.
Artur S. został bardzo szybko zatrzymany przez policję, niedaleko swojego mieszkania. Przyznał się do zabójstwa i składał wyjaśnienia zgodne z ustaleniami śledczych. Tłumaczył, że nie chciał zabić Angeliki. Nie wie jednak, dlaczego jej nie reanimował, dlaczego nie wezwał karetki.
Mężczyzna chciał dobrowolnie poddać się karze dożywocia bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. Ze względów formalnych wniosek ten nie został uwzględniony. Proces Artura S. rozpocznie się w czerwcu w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Za zabójstwo grozi mu nawet dożywotnie pozbawienie wolności.